Hej!
Chciałabym krótko Wam opowiedzieć o naszej historii i o tym, dlaczego warto adoptować psy ze schroniska, ale też o czym wcześniej pomyśleć.
Jestem wolontariuszką w bydgoskim schronisku dla zwierząt. W zimowe ferie 2012r. byłam tam prawie codziennie. Wtedy też poznałam małego, czarnego pieska, który tylko siedział grzecznie, patrząc w okno. I tak przez kilka dni- nie mogłam wytrzymać. Pokazałam zdjęcie mamie. Powiedziała, że pójdziemy zobaczyć. Wcześniej była długa rozmowa. Decyzja o wzięciu psa musi być naprawdę przemyślana. Pies to nie zabawka- trzeba poświęcać mu dużo uwagi, wychodzić na spacery, zabierać do weterynarza, wychować. Ja od zawsze marzyłam o psie, ale wszyscy mówili ,,tak bardzo chcesz, a za kilka dni się znudzi,kto wtedy będzie wychodzić na spacery? '' . Trudno, musiałam czekać. Ale na dobre to wyszło. Myślę, że kiedyś nie byłabym tak odpowiedzialna jak jestem teraz.
Kiedy już byliśmy w schronisku, zabrałam Emeta na wybieg, sprawdziłam jego stosunek do kotów. Na wybiegu pokazał, że jest psem niezależnym. Oczywiście większość ludzi, którzy brali by psa pierwszy raz, by o tym nie wiedzieli, nie potrafiliby poznać tego po zachowaniu psa. A czasami to mogłoby pomóc w wyborze towarzysza na długie lata i nie popełnienia przy tym błędu. Ja jednak nie postanowiłam się zniechęcać, chciałam podjąć to wyzwanie i tak oto Emet pojawił się w naszym domu. Po kilku dniach- jak zresztą zakładałam- pies był tylko moim obowiązkiem. Nie dajcie zwieść się wszystkim obietnicom innych osób, jeśli chcecie psa, od początku załóżcie, że będziecie jedyną osobą, która będzie się nim zajmować. A jeśli jednak okaże się, że inni członkowie rodziny chcą Wam pomóc chociażby w wychodzeniu z nim na spacer, to super. U mnie było inaczej :). Teraz tak myślę, że to, jak Emet zachowywał się w schronisku, dało cały obraz tego jaki będzie w przyszłości. Te oczka nadal proszące o wszystko :). Czasami sobie tak myślę, że to dobrze, że trafił na mnie. Nie chcę tutaj jakoś się wychwalać, chodzi mi tylko o to, że ktoś mógłby adoptować go ze względu na wygląd (jak robi to niestety większość ludzi), a później okazałoby się, że z takiego słodkiego szczeniaczka wyrasta obrzym nie do opanowania. Nasze początki były trudne, ale spokój i cierpliwość sprawiły, że zaczęliśmy się coraz lepiej dogadywać.
Naprawdę warto adoptować psa ze schroniska. Będziecie mieć poczucie, że zmieliście temu psu los na lepsze, a on na pewno pokaże swoją wdzięczność.
Adopcja Emeta to decyzja, która zmieniła w 100% moje życie na lepsze, nauczyła mnie wiele o psach, sprawiła że dalej chcę iść w tym kierunku i lepiej poznawać te zwierzęta.
Cieszę się, że mam takiego wspaniałego przyjaciela! <3
Emet w schronisku i teraz :) |
szkoda mi tych wszystkich psiaków:( potrzebują miłości, tak jak człowiek i każde żywe stworzenie
OdpowiedzUsuńna fajnego psiaka wyrósł :) Też bym chciała pomóc jakiejś bidzie..ale jednocześnie chciałabym psa typowego do pracy z hodowli..eh. Na pewno kiedyś jakiegoś adoptuję. :)
OdpowiedzUsuńja kolejnego psa myślę że właśnie wezmę też z hodowli, ale kto powiedział czy nie będzie ich więcej, może wtedy ze schroniska się trafi kolejny :)
Usuńjejku jaki on był uroczy!!! Takie maleństwo <3 Znaczy pewnie ważył już wtedy z 15kg ale z "twarzy" jak maleństwo :D
OdpowiedzUsuńSzczęściarz! :) No i super, że wam tak dobrze poszło z adopcją, chociaż poznał Cię trochę wcześniej, to też jest pewnie inaczej ;) Moja znajoma z chłopakiem bardzo chcieli adoptować psa, długo rozmyślali czy są w stanie się jakimś zaopiekować bo oboje codziennie pracują. Po rozmowach z opiekunami ze schroniska się zdecydowali bo podobno piesek, którego im zaproponowano był nauczony tego, że część dnia był w domu sam. Wzięli parę dni wolnego, żeby mógł się zaaklimatyzować i przyzwyczaić do ich wychodzenia. Noo i niestety, nie wyszło :< Wychodzili najpierw na chwilę z mieszkania, na minutę, na 5. Za każdym razem piesek się strasznie stresował, szczekał, nie mógł się uspokoić. Pracowali nawet z psim psychologiem ze schroniska, który im doradzał czego mogą spróbować, żeby się oswoił z byciem samemu w mieszkaniu. Jakoś po ponad miesiącu uznali, że będą musieli go oddać bo jak ich nie było to biedny cały czas się męczył i nic się w tym temacie nie zmieniało. Może kiedyś mógł zostawać sam, ale chyba porzucenie przez poprzednich właścicieli mocno na niego wpłynęło. :< Przydałaby mu się jakaś starsza osoba, która się nim zaopiekuje i zawsze będzie blisko :)
OdpowiedzUsuń