Zaczynamy bieganie :)




Heeej :)
Jeśli ktoś czytał wcześniej moje wpisy wie, że solidnie ćwiczę z Emetem przywołanie. Musiałam zacząć od nowa, aby wyrobić podstawy z myślą, że kiedyś będzie mógł swobodnie biegać przy psach. Oczywiście cały czas ćwiczymy, jesteśmy na dobrej drodze. Ja też nie mogłam przestać myśleć o tym, że Emet nie biega tak jak kiedyś po lasach. A że jest dużym psem, z ogromną ilością energii, mam duże wyrzuty sumienia. I tutaj same szkolenia nie spowodują, że całą tą energię spożytkuje.

Przynajmniej do czasu, kiedy nie będę mogła go spokojnie puścić, będziemy razem biegać, na smyczy. Na początku myślałam, że przecież to nie to samo, nawet bardziej się jeszcze załamywałam, że przecież on wolałby biegać wolno.. ale jak już zaczęliśmy, w Emecie obudził się drugi pies. Husky w ciele mojego olbrzymka :). Kiedy zakładam mu szelki i wychodzimy biegać, Emet pięknie ciągnie mnie do przodu, podskakuje sobie galopem, co jakiś czas wraca podekcytowany do mnie, czasami na mnie skoczy. Ale to nic, dopiero zaczynamy. Wydaje mi się,że jest w swoim żywiole. Dodatkowo podczas takiego biegu ze mną bardziej się męczy. Kiedy biegał na wolności musiałam go zachęcać piłką żeby się rozruszał. Teraz nie potrzebuję nic :). Jest to również super sprawa, kiedy nie mam czasu na spacer dłuższy niż pół godziny, a pies jest tak samo zmęczony jak po wędrowaniu po lesie.
Oczywiście musimy popracować nad częstym zatrzymywaniem się, zbytnim reagowaniem na psy (za każdym razem muszę go przytrzymywać, z każdym prsem najchętniej by się przywitał), a najważniejsze to moja kondycja. Emet mógłby biegać dłużej, gdybym ja nie padała na twarz :).
Jednak to ma być tylko zabawa. Najważniejsze jest to, że znalazłam alternatywę dla jego wybiegania się luzem. Widzę, że po takim bieganiu jest o niebo szczęśliwszy. A jeśli on jest szczęśliwy, ja też jestem.

Tak, dla mnie jego szczęście też jest ważne. To nic dziwnego. Biorąc psa, wzięłam na siebie obowiązek zapewnienia mu dobrej opieki. I staram się ten obowiązek wypełnić.
To tyle na dzisiaj. Dziękuję.
A tymczasem idziemy sobie pobiegać... :)



Komentarze

  1. Pies faktycznie jest obowiązkiem, mój Bandzio się nauczył, że jak zakładam buty, to wychodzimy (wie które :)) i nie odstępuje mnie na krok :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam Twoją miłość do Emeta to, że poświęcasz tak wiele czasu na jego wychowanie. Naprawdę to jest godne podziwu i z wielką przyjemnością czytam Twoje kolejne wpisy. Z Twojego bloga bije takie ciepło. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku jaki on jest pięknyyyy!!!
    zdjęcie numer jeden - rewelacyjne!!!

    Alicja i Magda

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja moją daisy tez uczę różnych rzeczy :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Zuchy :) Same pozytywy z takiego wspólnego biegania zarówno dla Emeta jak i Ciebie :) A co najważniejsze robicie to razem i razem macie w tym radość ♥
    xoxo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz