Nie było nas na blogu parę dni a to dlatego, że mistrz Emet...
połknął dwie skarpety
I to dość grube.
Oczywiście zaczęło się jak zwykle czyli Emet nagle chce wymiotować, liże dywan, ja już prawie wkładam buty żeby wyjść z nim na trawę no a ten szuka dookoła siebie czegoś co mógłby połknąć. Akurat leżały dwie skarpety, więc czemu nie?
Bez sensu mi dalej to wszystko opisywać, dzisiaj skarpetki wróciły na ziemię po 4 dniach siedzenia w żołądku. Był kontakt z weterynarzem, no ale dobrze że tak się skończyło a nie na stole.
Wspomnę tylko, że kiedyś wyciągałam mu z gardła skarpetę narciarską, bluzkę, misia. Oczywiście, nie powinno być nic w jego dostępie ale naprawdę ciężko tak wszystko chować i zawsze coś się znajdzie, no chociażby zabawki (które ostatnio i tak pochowałam) albo jakieś czyste pranie, jak w tym przypadku.
Także nadal naszym głównym celem jest zrobienie szerszych badań, głównie testów- później endoskopii jak tylko znajdą się jakieś pieniądze.. Bo inaczej ta męczarnia i jego i moja nigdy się nie skończy.
Także ten tydzień Emet przeleżał (jak na poniższym zdjęciu), dzisiaj w końcu możemy się ruszyć na dłuższy spacer w pięknym słońcu, a jutro ruszam frisbee. W końcu o czymś trzeba pisać na blogu :).
Przepraszam za tą chwilową przerwę, na szczęście już wszystko dobrze i notki będą się pojawiać normalnie.
I nie życzę Wam takich historii ;)
połknął dwie skarpety
I to dość grube.
Oczywiście zaczęło się jak zwykle czyli Emet nagle chce wymiotować, liże dywan, ja już prawie wkładam buty żeby wyjść z nim na trawę no a ten szuka dookoła siebie czegoś co mógłby połknąć. Akurat leżały dwie skarpety, więc czemu nie?
Bez sensu mi dalej to wszystko opisywać, dzisiaj skarpetki wróciły na ziemię po 4 dniach siedzenia w żołądku. Był kontakt z weterynarzem, no ale dobrze że tak się skończyło a nie na stole.
Wspomnę tylko, że kiedyś wyciągałam mu z gardła skarpetę narciarską, bluzkę, misia. Oczywiście, nie powinno być nic w jego dostępie ale naprawdę ciężko tak wszystko chować i zawsze coś się znajdzie, no chociażby zabawki (które ostatnio i tak pochowałam) albo jakieś czyste pranie, jak w tym przypadku.
Także nadal naszym głównym celem jest zrobienie szerszych badań, głównie testów- później endoskopii jak tylko znajdą się jakieś pieniądze.. Bo inaczej ta męczarnia i jego i moja nigdy się nie skończy.
Także ten tydzień Emet przeleżał (jak na poniższym zdjęciu), dzisiaj w końcu możemy się ruszyć na dłuższy spacer w pięknym słońcu, a jutro ruszam frisbee. W końcu o czymś trzeba pisać na blogu :).
Przepraszam za tą chwilową przerwę, na szczęście już wszystko dobrze i notki będą się pojawiać normalnie.
I nie życzę Wam takich historii ;)
To dobrze, że wszystko dobrze się skończyło ja kiedyś na animal planet oglądał program " Co zjadł twój pies?". Było tam, że taki duży psiak dostwał duze, piszczące, hot-dogi. No, ale one znikały więc właściciela kupowali nowe i tak w kółko. Kiedyś pies zaczął wymiotować pojechali do wera, a tam 5 CAŁYCH gumowych zabawek.Tam też na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale już niestety operacją ;(
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Hania&Fiona
http://jaimojaspanielka.blogspot.com/
NOWY POST!!! :)
to dobrze ze wszystko w porzadku :) powodzenia we frisbee :D
OdpowiedzUsuńZ psiakami, jak z dziećmi - z oka nie można spuścić. Cieszę się, że wszystko się skończyło. Pozdrów proszę Emeta :-)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że już wszystko w porządku :)
OdpowiedzUsuńJeny, dobrze, że już wszystko okej .. :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że już wszystko OK :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w porządku.A u Rudego łapki bolą.:(Tak mi się zdaje czasami kuleje na tylną i często liże tę z przodu.:(
OdpowiedzUsuńTrochę śmieszna ta historia ; )
OdpowiedzUsuńOjej...cóż poradzić przecież psy są wiecznymi dziećmi. Dobrze, że nie skończyło się operacją!
OdpowiedzUsuńale ma Emat piękne i wielkie łoże. *O* temu to dobrze.Baddy kiedyś połknął malutki woreczek,ale na całe szczęście go wydalił,jednak za to suczka koleżanki w mojej obecności połknęła mi rękawiczkę. O.o
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy gorąco
Ola i Baddy. :*
Na szczęście nie skończyło się to na stole jak napisałaś :P Te nasze psiaki kiedyś nas wykończą xD
OdpowiedzUsuńhttp://okruszek-moj-psi-przyjaciel.blogspot.com/
POZDRAWIAMY H&O
Fsiuu... Dobrze, że moje futra nie gustują w skarpetach ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie musiał iść na stół, życzymy zdrowia! Mój kot raz połknął igłę z nitką i skończyło się na operacji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Gosia
Łooo matko, ale żeby skarpetki?! Zdrowia życzymy Emetowi! Pozdrawiamy, Asia i Bona http://piesoswiat.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńO takim żarłoku t jeszcze nie słyszałam:) Dobrze że wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuń