Szczęście i nieszczęście

Od piątku byliśmy na wsi, ten czas miał był przepełniony długimi, polnymi spacerami.
W piątek jak już pisałam wybraliśmy się na pola późnym wieczorem. Puściłam Emeta przy samych blokach na boisku koło orlików, było cudownie. Przeszliśmy na pola, Emet reagował na każde moje słowo, trochę pobiegał ale nie miał za dużo siły po szkoleniach więc wróiliśmy do domu.
W sobotę rano poszliśmy na długi spacer też na pola, na jezioro było za zimno. Zrobiłam trochę zdjęć, które zaraz pokażę. Próbowałam poćwiczyć z nim wymianę zabawek, zabrałam dwa szarpaki. Ale niestety jakbym nie skakała w koło, wolał wąchać trawkę i tarzać się. Odpuściłam. Wróciliśmy do domu, po jedzeniu odpoczywał i przed 13 poszliśmy do reszty na działkę. Tam poszłam z mamą na spacer na pola (no bo gdzie indziej) i mamy kilka zdjęć. Wbiegał w zboże i tylko było słychać dyszenie gdzieś w oddali, biegał chyba w rzepaku więc nie było go widać ani trochę. Wróciliśmy na działkę, Emet odpoczywał, poćwiczyliśmy samokontrolę, już widać efekty. Po odpoczynku poszliśmy pobiegać tym razem z babcią, Emet dostał ogromną głupawkę, biegał aż się kurzyło.
No i wracamy, patrzę że kuleje, pewnie nadwrężył łapkę. Stoimy chwilę na działce i widzę na trawie pełno krwi. Oczywiście wiadome było że opuszka ścięta, nie oglądałam za bardzo tylko wróciliśmy samochodem do domu i tam przemyłam, opatrzyłam. Oprócz tego że spory kawałek opuszki jest ścięty jak za każdym razem zupełnie prosto jakby wpadł na jakąś blachę to na boku opuszki głęboka dziura. To chyba najgorsza rana do tej pory. Wzięłam ze sobą bucika, więc na spacery chodzi w nim. Jak wrócimy do domu dokładnie obejrzę bo może będzie trzeba jechać do weterynarza, ale za bardzo się nie przejmuję bo to już któryś raz (nie zliczę już który...) i zawsze zagoiło się samo, weterynarz nigdy nic nie robił poza przepisaniem preparatu na szybkie gojenie który jeszcze mamy. To jakieś fatum czy co? Jak tak dalej będzie to zacznę mu ubierać buty na każdy spacer...
O bucikach będzie jeszcze w drugiej części postu odnośnie naszych nowości.
Także tyle nam zostało z beztroskiego biegania po polach...





nasze tajne przejście :D



Przed komendą zwalniającą. Jak to na zdjęciach widać wszystkie błędy...Teraz będę się pilnować,żeby nie pochylać się wydając komendę waruj.







Tutaj ćwiczyliśmy kontakt wzrokowy w ruchu



A tutaj samokontrola i kolejny błąd- ręka miała być zupełnie otwarta :D



Nagrałam krótki filmik podczas tego niefortunnego spaceru :


A dzisiaj z powodu chorej łapki i Dnia Dziecka wielkie łóżkowanie :

A tak Emet radzi sobie w buciku :


Już jesteśmy w domu, właśnie przyjechaliśmy. Obejrzę łapkę ale przez najbliższe dni spacerki będą dalej powolne. Jak z treningiem jeszcze nie wiem, może z bucikiem damy radę, zależy jak się będzie goić.
Trzymajcie się!

Komentarze

  1. Fajnie, że Emet się wychasał tylko szkoda tej łapy :c Na pewno szybko się zagoi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tak się wam to skończyło. Wy to macie pehca, jak nie ucho to łapa, współczuję :/.

    Pozdrawiamy Hania&Fiona

    OdpowiedzUsuń
  3. Zagoi się :)
    Piękne zdjęcia c:

    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  4. Eh jak pech to pech. Ja dziś już w polu zbierałam szkło z butelki po piwie, Miloł nigdy się nie przeciął ale kiedy widzę takie rzeczy staram się je zbierać, może to ochroni jakiegoś innego psiaka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie że chodzisz z nim na takie długie spacery.. Moi sąsiedzi zamykają psy w klatkach (na działce) i zanoszą im tylko resztki z obiadu.. One siedzą tam cały dzień same, nie są wyprowadzane i wgl. się nie bawią.. :( Szkoda mi Emeta że skaleczył się w łapkę..

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, ile ruchu mu się trafiło - raz sami, raz z mamą, raz z babcią - no nic, tylko żyć, nie umierać! Współczuję rany w poduszeczce. Bardzo źle mi się to kojarzy, bo Bonzo sam kiedyś wskoczył z rozpędu na szkło i krwawił mocno. Obandażowałam mu łapę i następnego dnia poszliśmy do weta obejrzeć to to - okazało się, że trzeba szyć, bo prawie całkiem mu obcięło kawałek opuszka, wisiał na włosku o_O. Podziwiam Wasz zapał do obi!

    OdpowiedzUsuń
  7. fajne są takie typowe pola. ♥ Baddy ostatatnio wracając z lasu miał w poduszki u łap wbite małe drewna,a pomiędzy nimi żywica... ledwo doszedł do domu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Życzymy szybkiego zagojenia się łapki!
    Zdjęcia są piękne, widać, że Emet podczas spacerku był szczęśliwy.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. O widzisz zawsze musi coś się wydarzyć..
    U nas też ostatnio było niby tak suuper na działce, a później jakiś kundel rzucił się na moją Molly :/
    Niech się łapka szybko goi !
    Po zdjęciach widać, że psiak był szczęśliwy, ach ta łapka !
    To pozdrawiamy :)
    Ps. Filmiki fajne :D
    http://codziennebeagle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. A będzie chciał takie buciki nosić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli będzie trzeba to się przyzwyczai, teraz bez problemu chodzi w jednym. Ale i tak chyba nie będę mu na stałę zakładać, może w końcu pech nas opuści ;).

      Usuń
  11. Swietne zdjecia i super, ze z samokontrola widac efekty :))) Zycze Emetowi szybkiego zagojenia lapki i oby faktycznie nie bylo to nic powaznego!

    OdpowiedzUsuń
  12. Emet wracaj do zdrowia :)
    Piesek przynajmniej się wybiegał :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj kochani przykra przygoda, ale takie wypadki to domena psów aktywnych. Jak coś robicie to zawsze trzeba się liczyć z taka wpadka, na szczęście to nie tragedia:-) do wesela się zagoi:-)
    Pozdrawiam z czekolada

    OdpowiedzUsuń
  14. Emet, Ty pierdoło, zdrowiej chłopie i następnym razem się już nie kalecz! Co do kontroli własnego ciała podczas szkolenia psa...oj to naprawdę nie jest taka prosta rzecz :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj, biedak :c
    Życzymy zdrówka, niech łapa się goi :)
    Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja bym sama tak pobiegała po polu :D Niech się Emet szybko kuruje i wraca do zdrowia :*

    OdpowiedzUsuń
  17. ojej biedactwo :(
    szybkiego powrotu do zdrowia i biegania ;)
    śliczny piesek :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz