Samokontrola a trening

Czy jest jeszcze jakiś psiarz, który nie słyszał o samokontroli? 
Czytając posty o samokontroli można odnieść wrażenie, że jest receptą na wszystkie problemy z nadaktywnymi, łatwo ekscytującymi się psami- jej wprowadzenie do codziennego życia ma przełożyć się na spokojne chodzenie na smyczy, nie wyrywanie do psów, czekanie na swoją kolej przy zabawie/jedzeniu/pracy, lepsze skupienie w rozproszeniach, spokojne witanie się z obcymi, generalnie- ma uspokoić psa i sprawić, że nie będzie reagował na wszystko ,,no już, szybko, chodź, daj!''.
Trudno się z tym nie zgodzić- na własnym przykładzie mogę potwierdzić, jak wiele ćwiczenia samokontroli zdziałały u nas, oczywiście w połączeniu z całą gamą innych sposobów na grzecznego, zrównoważonego psa (do którego mu daleko). Sprawiły, że mam cudownego psa na co dzień, nieporównywalnie bardziej cierpliwego niż kiedyś, chociaż nadal przerastają go trudne sytuacje jak seminaria czy grupowe treningi, nad czym nieustannie musimy pracować. Jeśli chodzi o same ćwiczenia z samokontroli w zwykłym posłuszeństwie na co dzień, myślę że bez problemu znajdziecie w internecie informacje na ten temat. 
Ja chciałabym na chwilkę skupić się na samokontroli w treningu psa, oczywiście głównie odnosząc się do obedience. Na przemyślenia naszło mnie podczas naszych treningów, gdzie zaczęło wychodzić kilka problemów, a następnie podczas seminarium z Kamilą Buryn.

IMG_20150627_143119

Wprowadzenie samokontroli do obedience ma za zadanie zatrzymanie psa w pewnych pozycjach, tzw. zamrożenie. Pomaga utrzymaniu prawidłowej, nieruchomej pozycji ciała. Jest przydatne podczas nauki pracy w rozproszeniach, gdzy pies nie powinien reagować na to, co dzieje się wokół, cierpliwie czekając na sygnały od przewodnika. Samokontrolę stosuje się także przy nauce detali, jak przykładowo niepodgryzanie koziołka czy zatrzymania w marszu bez dodatkowego tuptania. Możemy wtedy w jednej chwili (np. otwierając/zamykając rękę) dać znać psu, czy nagroda się zbliża, czy oddala- gdy coś poszło nie tak. Przedłuża także dane zachowania- kiedyś na zawodach widziałam, jak jedna osoba odeszła na zostawaniu a następnie za ringiem (będąc na widoku psa) machała otwartą ręką, aby pies spokojnie wytrwał w pozycji. Samokontrola dobra na wszystko? ;) 

Tyle zalet, ale co jeśli wpadniemy w pułapkę samokontroli?
Kiedy głównym celem treningów (jeśli chodzi o ogólne zachowanie i skupienie psa na ringu) jest wyciszenie emocji i prowadzenie do równowagi między dynamiką a dokładnością (kiedy przeważa to pierwsze), zaczniemy zauważać poprawę. Wszystko będzie szło zgodnie z planem, chyba że przesadzimy z samokontrolą- to znaczy, skupiając się na wybuchowym jak dotąd psie, będziemy wyciszać go stale w tym samym stopniu. A przecież psy są w stanie zrobić dla nas naprawdę wiele! Duża szansa jest na to, że dzięki systematycznym ćwiczeniom, dotąd ten problemowy pies, stanie się bardziej spokojny, cierpliwy, dokładny, myślący a nie działający z przypadku- jednym słowem zrównoważony. Czyli to, czego oczekiwaliśmy. Za tym może iść jeszcze drugie- przechodząc na stronę dokładności i zrównoważenia, oddalamy się od dynamiki i wyrazu- z psa może zrobić się ,,czołg'', lub zaczną pojawiać się problemy z poszczególnymi ćwiczeniami, co staje się istotne dla osób chcących wystartować w zawodach, lub dążących po prostu do coraz lepszych wykonań, już nie patrząc tylko na poprawę ogólnego zachowania. Pewnie wiele osób nie wpadnie na to, że przyczyną owych problemów może być właśnie nadmierne używanie samokontroli.


_DSC1987

Wyobraźmy sobie przykład : uczymy psa zostawania, celem jest więc to, aby pies wytrwał w pozycji, nie przesuwając się ani troszkę, nie rozglądając na boki- ma być ,,zamrożony'' aż do powrotu przewodnika. Zwykle zaczynamy od samokontroli, aby nauczyć psa zostawania na coraz dalsze odległości i coraz dłuższy czas. Otwieramy rękę, przesuwając ją koło pyska, później chodząc wokół psa.  Nadal z ręką pokazującą samokontrolę, zaczynamy lekkie przepychanki, aby nauczyć psa, że łapy mają pozostać w jednym miejscu. Zaczynamy oddalać się, dodając do tego wyrzucanie zabawek, smakołyków, zmiany naszego tempa i wszelkie inne rozproszenia, które także możemy podpiąć pod samokontrolę- w końcu to nadal ćwiczenia mające pomóc psu w kontrolowaniu emocji. Czasami dodajemy też słowa podpuchy czy wydawane komendy przez inną osobę obok. Oczywiście wszystko w zależności od stosowanych przez nas metod. Nagle bum- zostawiamy psa w pozycji, ale tym razem ćwicząc przywołanie do nogi. Zaczynamy więc tak samo- zostawiając psa i odchodząc od niego. Przywołujemy- a pies nawet nie drgnie. Sytuacja powtarza się, decydujemy się dodać ruch ręką, czy zachętę zabawką- coś, co przed chwilą stosowaliśmy jako rozproszenie lub szukając jeszcze innych rozwiązań, nie za bardzo znając przyczynę tych pomyłek. Okazuje się, że ćwiczenie samokontroli tak zakorzeniło się w psie, że nawet bardzo dobrze znane ćwiczenie może zostać nie wykonane. Akurat w tym momencie psem mogą rządzić mechanizmy zostania w miejscu pomimo wszystko. Nawet pomimo słyszenia komendy, która wydaje się być oczywista. Psy nie są robotami, takie rzeczy mogą się dziać i nie oznacza to, że pies nas olewa, nie chce mu się itd. Przeciwnie- on robi to, czego go nauczyliśmy! I robi to z dużym zaangażowaniem. Wiele psów działa schematycznie i zapamiętuje dane sytuacje na tyle silnie, że może nie zareagować na część naszych poleceń. Takich przykładów można podać więcej, także z życia codziennego. To, że dla nas coś jest oczywiste, nie musi być takie dla psa. Zanim zaczniemy się denerwować, pomyślmy skąd wzięła się dana sytuacja. Jeśli jesteście zespołem, u którego takie przypadki nie wystapiły- to może oznaczać tylko tyle, że zachowaliście tak ważny w obedience balans. Teraz tylko to utrzymać! Kto jeszcze powie, że obedience jest nudnym i łatwym sportem? ;)
Samokontrola jest świetnym narzędziem do pracy, o ile jest stosowana z umiarem. Jak wszystko!

Komentarze

  1. Mądry post! Myślę, że wielu osobom to otworzy oczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobnie jest z samokontrolą u szczeniąt, wprowadzona źle albo za wcześnie daje odwrotne skutki niż byśmy chcieli :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny post! Daje dużo do myślenia i niejedna osoba z niego skorzysta. Sama, jeśli będę miała problemy w samokontroli, będę do niego wracać i dociekać gdzie mogłam popełnić błąd w treningach z psem.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas całe szczęście takiego 'czegoś' nie ma. Jedynie czasem piesu zostaje w jednym miejscu ale zmienia pozycję, np. z siad na waruj :v.

    OdpowiedzUsuń
  5. My samokontrolę ćwiczymy ale bez przesady- wszystko z umiarem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam o samokontroli nie raz, ale jakoś szczególnie mnie to nie interesowało. Szczerze, to nawet nie bardzo wiedziałam po co i kiedy może się przydać. Ten post podstawowe rzeczy wyjaśnił! Zaraz biorę się za poszukiwanie czegoś w tym temacie, by się zagłębić. Bardzo by się nam to przydało, a ja nie byłam nawet tego świadoma :P
    Pozdrawiamy; psotaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Samokontrola jest miła i fajna ale z umiarem.
    Ja ćwiczę samokontrolę z Szastą i no jest dobrze ale nie przesadnie z ćwiczeniami :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tak, teraz widzę kilka błędów jakie popełniłam. Ale nie wszystko stracone :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. U nas samokontrola ma być tylko przy poleceniach zostań i zostań. Aktualnie także ćwiczymy witanie się z psami na komendę co baardzo ułatwia nam życie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. My pracujemy nad samokontrolą, ale różnie nam wychodzi z tym. Ciekawy pomysł na to masz ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz