Kiedy myślisz, że już wszystkie problemy z psem masz za sobą...

Ja wiem, że życie jest nieprzewidywalne. Że psy to zwierzęta. Że...że to wszystko cholernie skomplikowane. Ale ile można. Ile można razy upadać? Mamy za sobą beznadziejne czasy, zero psiego ogarnięcia, setki dni totalnej załamki. Obok mamy ogromne sukcesy, radość ze wspólnych spacerów, biegania, ćwiczeń, pokonywanie kolejnych barier, niby niemożliwych do przeskoczenia. To worek doświadczeń, szkoda tylko że pomieszanych z tymi, które pozbywają mnie chwilowo jakiejkolwiek energii do działania. Wydawało się, że wszystko mamy za sobą- ucieczki, problemy zdrowotne, niszczenie w domu, skakanie na ludzi, niezgadzanie się z innymi psami i wiele innych spraw nad których rozwiązaniem spędziliśmy większą część życia. Emet kolejny raz pokazał, że jest inaczej.

DSC_0266

Otóż...
Pewnego dnia po powrocie do domu z uczelni, zastałam totalną rozróbę. Myślę, że większosć z Was nie jest w stanie wyobrazić sobie ile mogą wyrządzić psie szczęki w połączeniu z łapami. Nawet myślałam wtedy, że gorzej być nie może. W tym momencie boję się, że wracając do domu nie będzie tam psa, bo zwyczajnie rozwali drzwi wyjściowe. Sprawa jest bardzo poważna, kilka dni temu wracając do domu zastałam wszędzie krew- z krwawiących dziąseł i pazura, którego zdarł do krwi. Całą historię może przedstawię Wam innym razem, kiedy dojdziemy do względnie normalnego stanu. Teraz, sami zrozumiecie...
W ciągu tygodnia byliśmy 2 razy u weterynarza, zresztą w ostatnim roku pojawiamy się dość często. Jestem też po rozmowach z wieloma bardziej ogarniętymi jeśli chodzi o behawioryzm osobami. Prześledziłam też cały internet. Przyczyną jest prawdopodobnie karma wysokobiałkowa- chociaż nie jedyna, jak wiecie Emet generalnie jest dość lękowym psem, i jednocześnie bardzo wrażliwym psychicznie. Od kilku dni włączyliśmy leki, oczywiście zmianę karmy (to już od tygodnia). A teraz, pozostaje czekać czy będą efekty. Wszystko połączone z ćwiczeniami, czyli cofnięcie się do nauki zostawania w domu i odwrażliwianie na wyjście. Jest kilka objawów w mojej obecności co nadal mnie martwi, ale cały problem jakby opierał się na lęku separacyjnym. W wieku 5 lat...

DSC_0261

A zdjęcia sprzed 2 dni. Cudowne miejsce, cudowny pies, zero problemów i czysta radość z bycia razem. 
Teraz to mamy prawdziwe dwie strony medalu.
Potrzebujemy Waszych kciuków, teraz trzymam się wszystkiego co pomoże mi zachować cierpliwość. Bo jak nie my to kto? 

Będzie mi miło, jeśli zagłosujecie na Emeta w konkursie psich blogów, wystarczy wejść w TEN LINK , kliknąć Emet (jest przedostatni) i głosuj. W takich chwilach każda miła, nawet głupotka, bardzo cieszy. Poza tym, fajnie by było wyjść w dziesiątce :).
Buziaki! 

Komentarze

  1. O matko... nie fajnie. Wyobraziłam sobie zdemolowane mieszkanie i wszędzie krew :/ Mam ogromną nadzieję że sobie poradzicie, wierzę w Was! Dacie radę, trzymam kciuki <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zagłosowałam :)
    co się dzieje z tą Emetową główką :( Obyście wreszcie wszystkie lęki pokonali. Ściskamy moooocno kciukasy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Również oddałam głos!
    Z reguły tak jest, że jak wszystko przez dłuższy czas jest w miarę okej, to to jest za dobrze i coś się musi zepsuć. My od dawna borykamy się z naszymi normalnymi problemami, które stają się naszą codziennością, a z biegiem czasu dochodzą nowe. Z fajnego, odważnego biszkopta robi mi się powoli strachliwa dupcia. Trzymam za was kciuki! :)
    Pozdrawiamy Wiktoria&Fado | Biscuit Life

    OdpowiedzUsuń
  4. Psy i ich łepetyny... Najgorsze, że regres może wywołać dosłownie wszystko, od zmiany karmy, po sąsiada, który trzasnął drzwiami w niewłaściwym momencie.
    Przykro mi, że musisz mierzyć się z taką sytuacją - lęk separacyjny i wszelkie pochodne, i to w tak widowiskowym wydaniu to fatalna sprawa. Trzymam kciuki, żebyście jak najszybciej uporali się z problemem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo, bardzo współczuję, kurde cały czas macie pod górę :(
    A nie zostawiasz Emeta w klatce?

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez pół roku czy nawet dłużej walczyłam z tą klatką, niestety bez skutku. Na seminarium pokaleczył nos i pazury. W domu też wielkie jazdy, pomimo mega stopniowego przyzwyczajania. W końcu odpuściłam i sprzedałam metal, teraz ma materiałową ale tylko jako legowisko.

    OdpowiedzUsuń
  7. Problemy...to najgorsze zło, bo, mają dwie strony...albo zostają w tyle, albo wracają i o sobie przypominają. To jest po prostu nieprzewidywalne.
    Sytuacja naprawdę nieciekawa. I chyba z tego wszystkiego najgorszy jest "strach" przed powrotem do domu i myśli ,,co dzisiaj tam zastanę i czy w domu będzie pies?"...
    Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, jak najlepiej! I oby te problemy zostały tylko w tyle i już nie wracały... Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz