Powroty

 

Zdjęcia zrobione na szybko, przypadkowo i na pewno nie pod publikację na blogu. Pełen profesjonalizm, nie ma co. ;) Ale dzisiaj nie to jest najbardziej istotne. Nikt nie spodziewał się, że będzie trwać to tak długo. Emet nie biegał luzem od października (na wybiegu) a całkowicie na wolności od września. Aż do zeszłego weekendu, kiedy to wreszcie mógł usłyszeć dźwięk odpinanego karabińczyka. ❤ Nie pofrunął w przestworza jak to się obawiałam, nie było to też bardzo długie bieganie. Ciągle mamy problem z kontuzją łapy, do tego jest na lekach które znacznie go wyciszają. W każdym razie ten widok tak niesamowicie mnie uspokoił. I dał kolejną nadzieję, że jeszcze będzie normalnie. W jego zachowaniu wiele to nie zmieniło. W końcu pół roku na smyczy spowodowało takie zamieszanie w jego głowie, że wolę o tym nie myśleć. Na pewno zajmie nam to dłuższą chwilę, aż znów będzie radosnym psem a poziom jego emocji spadnie. Póki co jest to mieszanka wybuchowa, po której nie wiadomo czego się spodziewać. Jednego dnia wyrywa się ze smyczy i skacze na wszystko co się da, drugiego wolałby przespać cały dzień. Najważniejsze, że dzięki zwiększonemu wysiłkowi możemy nad tym powoli pracować. Po części zostawiając na boku problemy zdrowotne, w końcu na niektóre rzeczy już nie mamy wpływu. Drugi rezonans ciągle jest w planach, musimy mieć tylko pewność że jego stan jest stabilny (chwilowo walczymy z tarczycą). Mam nadzieję, że przed wakacjami będzie po wszystkim. 

A teraz? Chcemy cieszyć się naturą, wolnością, wrócić do zwiedzania kolejnych terenów naszego miasta a najbardziej tych dzikich, podmiejskich. Gdzieś po drodze uczyć na nowo zostawania go w domu, bo już nie pamiętam kiedy ostatnio był sam (notatnik podpowiada mi, że na przełomie czerwca i lipca zeszłego roku). Znaleźć złoty środek, dzięki któremu obydwoje będziemy szczęśliwi. 



Komentarze