Rezonans i wizyta we Wrocławiu

W ostatni poniedziałek, jak już wiecie, byliśmy we Wrocławiu. Całe 3 tygodnie czekaliśmy na wizytę u neurologa, w trakcie której Emet miał mieć zrobiony rezonans i inne badania wykluczające (bądź potwierdzające) występowanie zmian wpływających na jego zachowanie. Co nam dał ten wyjazd i czy dowiedzieliśmy się czegoś konkretnego? 




Cały pobyt w Klinice trwał 6 godzin. Najpierw udaliśmy się na wizytę, podczas której został przeprowadzony obszerny wywiad i pełne badanie neurologiczne, w którym nie wyszło nic niepokojącego. Później przyszedł czas na rezonans. Emet dostał pierwszy zastrzyk, po którym czekaliśmy do momentu aż będziemy w stanie spokojnie przełożyć go na stół. Tam anestezjolog założył mu wenflon, ułożyliśmy go do badania. I tak został na kilka godzin...
Po wynikach udałam się na kolejną wizytę (bez psa) aby wstępnie omówić obraz z rezonansu i dalsze leczenie. Pod kątem zachowania na pierwszy rzut oka nie były widoczne żadne zmiany. Zostały też wykonane kolejne badania krwi pod tym kątem, również wszystko bez zastrzeżeń. Tym samym wykluczyliśmy większość z czysto zdrowotnych przyczyn lęków Emeta.

Obraz z rezonansu pokazał jednak coś jeszcze. W odcinku szyjnym, niestety w miejscu największego zgięcia, znalazł się krążek międzykręgowy który powinien wyglądać nieco inaczej. Ze względu na jego zwyrodnienie (czyli coś, czego nie cofniemy) Emet dostał zakaz skakania, biegania luzem (każdy wie, w jaki sposób on biega), właściwie jakichkolwiek ćwiczeń angażujących nagłe zgięcia szyi. Z jednej strony przejęłam się i zmartwiłam, że odpada nam mnóstwo rzeczy które tak bardzo kocha. Nie wystartujemy już chociażby w Hard Dog Race (i to wcale nie moje ambicje, ale świadomość że sprawiało mu to ogrom radości). Z drugiej strony jestem wdzięczna losowi, że dowiedzieliśmy się o tym już teraz. Możemy znacznie wpłynąć na postęp degeneracji tego miejsca. W tym momencie może mu to sprawiać naprawdę niewielki dyskomfort (prawdopodobnie żaden) i nie daje innych objawów klinicznych. 

Prawie wiosenny spacer na odstresowanie po wszystkich wrażeniach

Dostaliśmy zalecenia, aby prowadzić ćwiczenia behawioralne jak do tej pory. Do tego nowy zestaw leków, które niestety przez pierwsze kilka dni będą powodować różne skutki uboczne. Gdy wszystko minie, będę obserwować czy jest jakakolwiek poprawa. Dostałam nową nadzieję i kolejny raz zapewnienie, że to trzeba leczyć. Świadomość, że psy w takich przypadkach poddaje się nie tak rzadko eutanazji, chyba jeszcze bardziej motywuje mnie do działania. Dla niego nigdy się nie poddam, nawet gdybyśmy mieli kolejne miesiące spędzać razem 24 godziny/dobę, jak do tej pory. 
Nic nie zastąpi widoku ledwie idącego psa po narkozie, żeby jak najszybciej znów być ze mną. ❤

Komentarze

  1. Super wpis. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się po Waszej myśli. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Choroby zwierząt czasem potrafią dać im w kość

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz