Nasze pierwsze wakacje za granicą

Nasz wyjazd na zawody Hard Dog Race na Węgrzech szybko zamienił się w tygodniowe wakacje. Wyjechaliśmy w czwartek 30 sierpnia, pierwszym przystankiem była Słowacja- a dokładnie Mara Camping. Miejsce jest przyjazne dla psów, warunki są bardzo fajne- prąd, prysznice, toalety, generalnie wszystko czego potrzeba na campingu. Minusem jest to, że psy nie mają wstępu na plażę- trzeba szukać obejścia, ale nam wyszło to na plus. Przeszliśmy kawałek przez pole i las, aż znalazłam szeroką dziką plażę z wieloma rozstawionymi namiotami. Emet bawił się w wodzie, pierwszy raz gonił fale. Na koniec dostał psie przysmaki od miejscowych obozowiczów :).
Odnośnie wymagań- przekraczając z psem granicę Słowacji i Węgier musimy pamiętać o ważnym paszporcie psa (odpowiednia data szczepienia przeciwko wściekliźnie) oraz zarejestrowanym w bazie chipie. Ja dla spokoju zrobiłam też wpis o odrobaczeniu dobę przed pierwszym przekroczeniem granicy a także wpis przy badaniu klinicznym.

Słowacja



Następnego dnia po porannym spacerze po polach wyjechaliśmy w stronę Węgier. Po drodze sprawdziliśmy miejsce zawodów, szczęśliwie też mogłam przećwiczyć jedną z przeszkód której Emet bał się na polskiej edycji. Stamtąd udaliśmy się w stronę Budapesztu, gdzie wraz z Watahą Bydgoszcz spaliśmy na polu namiotowym (Haller Camping, bardzo wysoki standard- są nawet pralki). Pobudka wcześnie rano- kierunek Hard Dog Race. Po zawodach około 14 ruszyliśmy do Brennej (Beskid Śląski), gdzie wcześniej znalazłam dla nas camping w dość fajnym miejscu jeśli chodzi o dostęp do łatwych i ładnych górskich tras. Przed wyjazdem ustaliłam 4 kierunki, udało się przejść 3 z nich- i tak cudem, bo przez cały wyjazd przechodziły burze jedna po drugiej. 

1) Kotarz
z centrum Brennej niebieskim szlakiem -> pod Kotarzem
szlak czerwony -> Kotarz

To był zdecydowanie najpiękniejszy szlak- las z wieloma skałami i bajeczna Hala Jaworowa.






2) Błatnia
z centrum Brennej czarnym szlakiem -> Brenna, pod Las
szlak zielony -> Wielka Cisowa
szlak zielony/czerwony -> Błatnia

Momentami stromo, mnóstwo kamieni, ale widoki ładne.


3) Stary Groń



Naprawdę, nadal podziwiam nas za te noce pod namiotem kiedy dookoła uderzały pioruny a ja miałam wrażenie, że jeszcze chwila ulewy i odpłyniemy. Na szczęście namiot dał radę i ostatecznie nie było tragedii, szkoda tylko że pogoda skróciła nam górskie wędrówki. Ostatni dzień ze względu na pogodę i gorszy stan łapek Emeta (następnym razem buty będziemy mu ubierać, a nie tylko mieć przy sobie na wszelki wypadek- wszystkie trasy były bardzo kamieniste) spacerowaliśmy tylko po Brennej.

,,Emet, uśmiech''
Do domu wróciliśmy 6 września, Emet niespecjalnie potrzebował dłuższego odpoczynku- już w weekend śmigaliśmy po lesie. Wyjazd uważam za bardzo udany, góry dają tyle energii 💕. Góry, namiot, pies- idealne połączenie! Mam nadzieję, że za rok obędzie się bez burzy i wrócimy z jeszcze piękniejszymi doświadczeniami :).

Komentarze

  1. Organizacja takiego wyjazdu to duże wyzwanie? Zastanawiamy się już nad planowaniem wakacji w przyszłym roku i nadal nie wiemy, czy sobie ze wszystkim poradzimy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pod namiotem z psami jest super, my byliśmy już 4 razy i za każdym razem było mega. Tylko pies musi się ogarnąć:) https://lisianora.com.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Marzy mi się wyjazd w góry... piękną mieliście pogodę, pupil widzę szczśliwy

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, ja w przyszły rok wybieram się z maxem na Słowacje ;- )

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz