Przemyślenia po : szkoleniach, seminarium i miejskim spacerze

Przeważnie po moich relacjach wyjazdowych piszecie o zbyt małej ilości informacji. Dzisiaj mam na myśli post odnośnie seminarium z Paulą Gumińską w Malborku. Nie był to przypadek, na rzecz dzisiejszego wpisu. W tym poście na pewno dowiecie się więcej, jako że wiele z uwag które zapamiętałam, powinny dotyczyć także nas.



SZKOLENIA
Zacznę jednak od zeszłego piątku. Miałam okazję wziąć udział z Emetem w zajęciach praktycznych dla uczestników kursu trenera psów. Została przeznaczona nam godzina zajęć indywidualnych. Temat zajęć nie był narzucany, mogliśmy popracować nad konkretnym problemem. Na miejscu nie było psów, jedynie 4 osoby do których Emet wparował jak szczeniak nie wiedząc, z kim najpierw się przywitać. Taki wesoły humorek towarzyszył mu do końca. Na początku zostałam wypytana o przebieg naszych spacerów, o czas wolny, szkolenia, ilość treningów i wszystkie momenty, w których podaję mu jedzenie (mamy ,,spaloną miskę''). Mieliśmy pokazać kilka komend/sztuczek, aby można ocenić nasz sposób nagradzania, wydawania komend i ogólne zachowanie w stosunku do psa. Na koniec ćwiczyliśmy komendy przy rozproszeniach, jak kolorowa chusta hałasująca nad nami.

wnioski:
*w ćwiczeniach, w czasie wolnym dla psa i w rozmowie szybko wyszło, że nasza ,,relacja'' opiera się tylko na wydawaniu komend. Zostaliśmy porównani do kumpli z pracy, kiedy po jej skończeniu każdy idzie w swoją stronę. Dobry kumpel poszedłby po pracy na piwo i taka ma być też nasza relacja. Założenie jest takie, aby poza nagradzaniem za wykonywanie komend i za kontakt wzrokowy po wypowiedzeniu imienia, nagradzać Emeta także w czasie wolnym, kiedy sam wymusi kontakt. No właśnie, wymusi. Po mniej więcej dwóch tygodniach od początków spalenia miski doszliśmy do etapu, kiedy pies szedł mi większość spaceru przy nodze wymuszając jedzenie. Po pierwsze, denerwowało mnie to, po drugie szybko siknął na początku spaceru i nie chciał porządnie załatwiać swoich potrzeb, po trzecie (myśląc pod kątem obedience) myślałam, że kiedy będę go ignorować, będzie ,,czekał'' na chwilę pracy i będzie musiał pracować, aby dostać jedzenie a więc wzrośnie nasza motywacja podczas samych ćwiczeń. Tym sposobem zaczęłam ignorować jego dobrowolny kontakt (nie do końca, chwaliłam głosem, więc po jakimś czasie przestał to robić) a nagradzałam jedynie po wypowiedzeniu imienia/komendy. Oczywiście poruszyłam ten temat i moje obawy z trenerką, pytając także pod kątem obedience. Ogólnie byłam pozytywnie zaskoczona różnorodną wiedzą, także dotyczącą psich sportów, a nie czegoś w stylu ,,jak nauczyć psa siad'' czy ,,co zrobić, żeby pies nie skakał na ludzi''. Odpowiedź była dla mnie jasna, dość dobitnie trafiła mi do głowy. Jednocześnie staram się to zrównoważyć z moim tokiem myślenia, który opisałam wyżej. Nasza ocena: skoro naszym tak naprawdę jedynym problemem są rozproszenia, to muszę stać się czymś ciekawszym od nich. Na ten moment jestem jedynie wydawaczem poleceń i wyrzutnią piłek, jak to wiele osób lubi określać. Emet miał wiele momentów, kiedy w swojej przerwie przyszedł sprawdzić, czy coś się u nas dzieje. Dostałam radę,aby nagradzać go w takich chwilach, także na spacerach. Bez przywołania,bez wydawania komend. Oczywiście zawsze wiedziałam, że muszę stać się czymś ciekawszym, ale teraz bardziej zdałam sobie sprawę z tego, że praktycznie cały czas opieram się na komendach, a brakuje nam ,,piwa po pracy'' :).
*odwołanie od psów- w wielkim stopniu ma to związek z tym, co opisałam powyżej, głównie z nagradzaniem za samo przyjście. Kolejne pytanie, które dało mi do myślenia : czy nauka odwołania dwie/trzy godziny tygodniowo da jakiś efekt, skoro jego dobrowolne przyjście do mnie/przejście obok jest ignorowane kilka godzin dziennie?
 *moja postawa pozostawia wiele do życzenia : pies jest bardziej wyprostowany ode mnie, dostałam kolejnego kopa żeby przestać się garbić, chociaż i tak się staram! :D
*strach przed ciasnymi miejscami/ presją przestrzeni- zawsze zauważałam u Emeta ten problem, nie toleruje on ustawiania w danym miejscu (np. pod konkretną ścianą jeśli to zmniejszy jego pole do manewru, nakierowywania w danym kierunku nie otwartym). Na szkoleniu było to widać bardzo dobrze podczas ćwiczeń z chustą. Kiedy zniżała się do nas, zaczął się wycofywać, zrywając komendę. Przećwiczyliśmy to powoli z mniejszą presją, tak aby zakończyć sukcesem. Czuł się niekomfortowo. Zobaczymy, jak pójdzie nauka klatkowania.

naprawdę znów pozwalasz robić mi te słodkie minki i znów dostaję za to smaczki?
Na tym etapie jestem w stanie oddzielić mądre uwagi od tych, które prawdopodobnie są kierowane do większości właścicieli psów. Te zajęcia dużo mi uświadomiły. Myślę, że za bardzo poszłam w sztywne zasady nagradzania (bo się spala, bo straci motywację podczas ćwiczeń, bo denerwuje mnie jego wymuszanie). Zrozumiałam jednak, że bez prawidłowej i silnej relacji, radości z samego przebywania ze mną a nie tylko wtedy gdy są smakołyki i komendy, nie opanujemy rozproszeń ponieważ zawsze będą ciekawsze od sztywnych zasad, które panują przy mnie. Może nie sztywnych, bo nasze treningi i spacery są bardzo wesołe, jest w nich dużo zabawy, ale zawsze są to zasady.


Przyzwyczajenie do pracy u Emeta kiedy go wołam można też łatwo zauważyć, kiedy przychodzi do mnie i siada- zawsze unosi jedną łapkę, zastanawiając się jaką komendę usłyszy.
ZMIENIAMY,ZMIENIAMY! Będę Cię rozpieszczać mój Cielaku, na złe Tobie to nie wyjdzie, najwyżej mi ;).
Tak czy siak, temat myślę że jest do przegadania i na pewno nie do końca jestem pewna tego, jak chcę to wszystko poprowadzić, żeby nie zrobić większej szkody. Muszę pamiętać, że mam okropnie inteligentną bestię i w każdym momencie moje starania mogą obrócić się przeciwko mnie i znów skrócić mu czas swobody.


biegacz,biegacz!
SEMINARIUM
U góry podałam link odnośnie semi, dzisiaj uzupełniam to, czego się dowiedziałam i co zamierzam wprowadzić do naszej codzienności.
Na piątkowych szkoleniach był jeszcze jeden problem- opanowane do perfekcji ucieczki z rzeczami, łącznie z przynoszeniem ich do osoby do których należą. Sukces jest taki, że nauczył się przynoszenia ich do mnie (o tym na pewno napiszę) ale pozostaje ich wyeliminowanie w ogóle. Bo teraz jest to ewidentnie sprawa zwracania na siebie uwagi i nagrodzenia za przyniesienie ,,zguby'' :)- o tym też poniżej.

wnioski:
*problem z przynoszeniem aportu : przede wszystkim dawać psu wygrywać. Jeśli pies nie chce przynosić, może to oznaczać obawę przed zabraniem zdobyczy przez nas. Dlatego kiedy przyniesie, szarpiemy się i w momencie szarpania kończymy, umożliwiając zabranie zabawki. Pies ma to co chciał, a jednocześnie uczy się że przy nas i tak jest ciekawiej- nikt inny się z nim nie poszarpie. Naukę zaczynamy w domu, u nas jest ten problem że Emet w domu nie ma takiej ochoty na zabawę i ucieczki, jak to jest na otwartej przestrzeni więc nie wiem czy takie domowe sesje coś przyniosą. Za jakiś czas przeniesiemy się na dwór i spróbuję zakodować to w jego głowie- zawsze i tak dostanie zabawkę, a przy mnie zyska też coś fajnego i niezastąpionego-szarpanie. Do tej pory przeważnie zamieniałam zabawkę na jedzenie kiedy chciałam mu ją zabrać, rzadko dawałam zabawkę z obawy o ucieczkę lub zjedzenie zabawki.Wybieramy taką zabawkę, której nie będzie szkoda :).
*super chwalić nie tylko za trudne rzeczy. Czasami przy prostych komendach chwalimy na odwal się, bo przecież to nie wymagało dużego skupienia. A pracując z psem, który ma problemy z motywacją powinniśmy pamiętać o tym, że wysiłkiem jest samo bycie przy nas i wykonanie nawet tej najprostszej komendy.
*jeśli pies nie chce pracować jest to nasz problem, nie rozproszeń
*po powrocie psa z ucieczki, chwalimy i dajemy proste komendy z dużym prawdopodobieństwem sukcesu i dobrymi nagrodami
*nie reagować na odpięcie linki, pies wszystko czuje i reaguje na nasze zmiany zachowania- nie bez powodu mówi się, że w dużej mierze to zmiana naszego nastawienia powinna być pierwszym krokiem przy pracy nad problemami z psem

do tego już wcześniej się stosowaliśmy:
*krótkie sesje! zbyt długie sesje to częsty błąd w pracy z psem, szczególnie kiedy mamy problemy na przykład ze skupieniem i motywacją
*zawsze kończyć sesję słowem, które oznacza dla psa koniec pracy
*kiedy już chcemy wykonać korektę na przykład smyczą, niech to będzie krótki sygnał- odciąganie psa od pożądanej rzeczy tylko wzmaga jego staranie się o nią
*nie pochylać się nad psem (szczególnie do właścicieli małych psów), zbytnia presja
*zabawka ma być przyjemna dla psa, nie agresywna (uwaga do szarpania)- jeśli pies zrezygnował z szarpania, bardzo możliwe że nie robiliśmy tego wystarczająco delikatnie
*uciekanie na przykład do psów- może pomóc ściągnięcie go z pola atrakcji przez inną osobę i odciągnięcie z dala od właściciela i zabawy (np. przywiązanie do drzewa, włożenie do klatki), po czym właściciel może przywołać psa

Przedstawiłam najważniejsze tematy, które były poruszone podczas pierwszego dnia seminarium. Jak widzicie, warto jeździć na seminaria nawet jako obserwator :). Nie zawsze dowiemy się rzeczy nowych, o których zupełnie nie mieliśmy pojęcia (mówię o osobach, które już od jakiegoś czasu interesują się taką tematyką) ale są pewne sprawy o których zapominamy, które planujemy od jakiegoś czasu a ciągle stoi coś na przeszkodzie. Możecie być pewni, że każde seminarium to potężna dawka motywacji do pracy z psem :).





MIEJSKI SPACER
Na zakończenie aktywnego weekendu, postanowiłam zabrać się za wyrywanie Emeta do desek na wodzie (nieszczęsny wakeboard, przez który sporą część trasy na zawodach przeszliśmy marszem). Wyruszyliśmy do Myślęcinka, w efekcie desek zabrakło ale było sporo innych wrażeń, bardzo nam potrzebnych. Na początku 1,5h po lesie przy głośnych strzałach ze strzelnicy. Nie chciałam wrzucać go na tak głęboką wodę (Emet ma silny lęk na strzały), ale ciąglę próbowałam oddalić się od hałasu, a cały czas było tak samo. Emet szedł niepewnie, a kiedy w końcu wychodziliśmy z lasu zaczął mocno ciągnąć. Przez to nie mógł w lesie swobodnie pobiegać, puściłam go tylko na chwilkę na kilka zdjęć, obawiałam się ucieczki ze strachu, skoro często mamy problem z przywołaniem w lesie w normalnych warunkach.
Następnie udaliśmy się nad stawy, gdzie w końcu mógł się wyszaleć. Nie uciekał do ludzi, do widoku psów nie dopuszczałam. Sporo pływał i biegał- za każde przypadkowe przyjście do mnie nagradzalam jedzeniem (dokładnie tak jak opisałam wyżej w części o szkoleniu).


na tej polanie widziałam psy, dlatego w razie czego miał założony kaganiec
Po odstresowaniu się poszliśmy dalej, najpierw oglądaliśmy mecz siatkówki- krzyki, piski, latające piłki. Spisał się bardzo dobrze. W drodze powrotnej zatrzymałam się koło lunaparku, tutaj już było więcej zamieszania. Potrzebny był kantarek, który w razie czego zabieram ze sobą w takie miejsca. Szał był jak przy deskach, więc mogliśmy przećwiczyć to co zamierzałam. Wymagałam jedynie kontaktu wzrokowego co jakiś czas. Co ciekawe, na początku Emet wyrywał się tak jak do wakeboardów, a na samym końcu wycofywał się od przejeżdżających kolejek.



Na gonienie i wyrywanie się do takich rzeczy wpływ ma z pewnością jego silny instynkt pogoni ale także fakt, że jako szczeniak nie bywał w takich miejscach. Na pewno 16 kg psa (tyle ważył, kiedy go adoptowałam) byłoby łatwiej odciągnąć niż teraz 40kg, ale bestia szybko się uczy i wierzę, że kiedyś wystartujemy w canicrossie w tym samym miejscu bez przerw na marsz i czarne myśli w głowie :).
Tak minął nam weekend, mam nadzieję że w większym stopniu zaspokoiłam też Waszą ciekawość odnośnie seminarium.

Komentarze

  1. Przyznaję, że seminaria to motywacja do pracy z psem! Odkąd przyjechaliśmy z seminarium, tłuczemy przywołanie, rzecz którą praktycznie pominęłam w procesie szkoleniowym Barko :D A co więcej - super nam wychodzi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, że praca z psem to nie tylko komendy i zakazy, ale też budowanie relacji. Bycie przewodnikiem psa jest ważniejsze niż bycie jego treserem/trenerem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po seminarium, otworzyłam na wszystko bardziej oczy. Po przerobieniu z Paulą przez 6 minut szarpania i wygrywania mam znow aportującego psa! :D Przywołanie dalej wałkujemy, jest o wiele, wiele, wiele lepiej, chociaż bez szału, jak w przypadku aportowania. Po seminarium Figa w ogóle jakoś bardzo zmotywowała się do zabawy, dzisiaj szarpała się plastikowym dyskiem! :D
    Jejku, teraz tak patrzę i widzę, że sznaucerro umie sporo sztuczek, a nie mamy podstaw ... czas spiąć 4 litery,bo planujemy debiucik w tym roku! :D.

    Pozdrawiamy! :)
    Nina & Figa

    OdpowiedzUsuń
  4. Ola, z tym nagradzaniem za samodzielne przyjście, spontaniczny kontakt to słowo też wystarczy czy raczej jedzonko/zabawa?
    Jowita i Mucha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja obecnie stosuję tylko jedzenie, czasami zabawę (to lubi mniej). Kiedyś chwaliłam go słownie, to szybko zobaczył że nie ma po co samemu przychodzić bo liczy się tylko jedzenie/zabawa i z ,,nieprzepracowanym'' psem pochwała słowna nie była żadną nagrodą. Dzisiaj znów miałam kochanego wymuszacza, po jednym dniu ciągle do mnie podchodzi po smakołyka, bo wiadomo że nie do mnie ;). Nawet mi się to podobało- cały spacer z psami pięknie się pilnował, odwoływał się od zabawy z psami. Zobaczymy jak to się przełoży na pracę przy rozproszeniach.

      Usuń
  5. Dzięki, że się troszkę rozpisałaś, bo i mi to nieco pomogło :)
    Też planuję w najbliższym czasie udział w seminarium jako obserwator. Żeby jechać z Fuksem to jeszcze długa droga... :(
    Świetny weekend, zazdroszczę :)
    Pozdrawiamy, Martyna&Fuks.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z tobą !!!! Człowiek musi być przewodnikiem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju czytając posta na telefonie myślałam, że na pierwszym zdjęciu jest wyżeł weimarski; dopiero na kompie zobaczyłam, że to jednak Emet... A co do posłuszeństwa dzisiaj jak próbowałam coś z Funym zrobić to dowiedziałam się że ma mnie w dupie :(. Niby się pilnuje, nie ucieka jak idzie pies to jak powiem nie to nie atakuje i nie leci na łeb na szyje tylko mogę do niego spokojnie podejść i go zapiąć ale jak chcę coś więcej to okazuje się że się nie da... No cóż muszę się pożądnie wziąć do pracy... (na szczęście wakacje przychodzą z odsieczą)

    OdpowiedzUsuń
  8. Najważniejsze na takich seminariach i szkoleniach to iść z otwartym umysłem, a nie na zasadzie "ja wiem najlepiej" ;) Bardzo dobrze, że przyswoiłaś nową wiedzę i zamierzasz to wprowadzić w życie, w końcu po to te semi są organizowane :D

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo ciekawy wpis. Ja często nagradzam G'Ira zabawą (lubi ją bardziej niż jedzenie) za spontaniczne przyjście do mnie, ale nasze sesje szkoleniowe ciągną się w nieskończoność, zwłaszcza, kiedy nie mogę czegoś zrobić. Może to faktycznie jest powodem naszych kłopotów z motywacją, muszę ograniczyć to rozwlekanie, bo pracuje z pozycji obserwatora chętnie, jednak ja widzę różnice.
    Mam nadzieję, że przezwyciężycie te jego instynkty. Z mojego doświadczenia z wypasaniem wszystkiego wiem, że najbardziej pomogło nie chodzenie i obserwowanie a właśnie bieganie- w trybie "biegnę, pracuję, zwiedzam" do teraz jest mi prościej ogarnąć jakieś straszne rzeczy. Ostatnio musiałam biegać w kółko po poligonie jak okazało się, że wóz strażacki z trąbami i podnośnikiem to trochę za dużo. Po kilki komendach kierunkowych Giro przestał się skradać i padać na ziemię.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy ja już kiedyś mówiłam, że Emet jest niezwykle dostojny i piękny?
    Jak nie to mówię : Emet jest baardzo dostojny i piękny! Haha. :)
    Też właśnie szukam jakiś semi w moim rejonie o motywacji itd, ale póki co to nie wiem co, gdzie i z kim... :p

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też chcę wybrać się na seminarium, chociaż jako obserwator, bo można się wielu rzeczy nauczyć.
    Przydatny, ciekawy post! :)
    Pozdrawiamy!

    http://codziennebeagle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. jakie ona ma oczyska! piekne! pierwszy raz sie tak przyjzalam! super V!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja często nagradzam psa za chęć kontaktu ze mną poza pracą, nie chcę, aby kojarzył podejście do mnie jedynie z przywołaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak ja bym chciała pojechać na seminarium, niestety u nas nie jest żdane organiozwane. Pozostaje czekać =C.

    H&F
    http://jaimojaspanielka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Dużo przydatnych informacji :D Ćwiczenia na motywację nigdy mnie nie znudzą i czym więcej ciekawostek na ten temat tym lepiej ;) Bez zmotywowanego psa możemy pożegnać się z sukcesami i jedynie męczyć się na treningach. A wygrywanie przy szarpaniu i nagradzanie za podejście praktykuję od długiego czasu i potwierdzam, że działa cuda :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz